niedziela, 30 marca 2014

absolution hour


пролог
how fine you look dressed in rage...

Zamknąwszy drzwi od apartamentu ruszyła powolnym krokiem w stronę samochodu, za kierownicą którego siedziała już jej przyjaciółka. Z uśmiechem otworzyła drzwi i zajęła miejsce pasażera, po czym zapięła pasy i dotknęła delikatnie jej kolana. Gdy ujrzała ciemne tęczówki swojej przyjaciółki, jej uśmiech stracił na wspaniałości.
- Jesteś pewna, że tego chcesz? - spytała cicho i westchnęła, gdy dziewczyna obok niej uniosła lekceważąco ramiona.
- Tu nie chodzi o to czy chcę, czy też nie. Muszę to zrobić, w innym wypadku nie będę miała dowodów, by z nim zerwać - odparła chłodno, chwilę później uruchamiając silnik i ruszając z miejsca.
Droga, którą obie pokonywały, mijała im w ciszy. Żadna nie miała ochoty się odzywać, choć dla każdej z stron było to uciążliwe. Lilian postanowiła podziwiać widoki za boczną szybą samochodu. Oparła skroń o szybę, z znużeniem zauważając, że wysokie budynki mieszkalne i wieżowce zaczynają zamieniać się w małe domki, jeden oddalony kilka kilometrów od drugiego. Odwróciła twarz w stronę swojej przyjaciółki i przyjrzała się jej profilowi. Prosty, zgrabny nosek, oczy zmrużone i obserwujące wszystko dookoła, brwi ściągnięte w złości, pełne, wyraziste usta obrysowane czerwonym kolorem szminki, którą Lilian podarowała jej na osiemnaste urodziny - wszystko to sprawiało, że dziewczyna zastanawiała się, czy aby na pewno obie podążają, by przyłapać chłopaka jej przyjaciółki na obściskiwaniu się z jakąś lafiryndą, jak to kiedyś od kogoś usłyszała.
- Kurwa - na szorstki i drżący ton głosu uniosła pytająco brwi, budząc się z zamyślenia. - Ktoś za nami jedzie.
Obejrzała się do tyłu zauważając dwa czarne samochody marki Mercedes, jeden za drugim. Oba podążały za nimi. Nagle Lilian zauważyła, jak jeden z nich przyspieszył i minął ich samochód, tarasując od razu drogę... i gwałtownie się zatrzymując.
Wszystko działo się zbyt szybko. Usłyszała swój własny krzyk zmieszany z krzykiem swojej przyjaciółki, potem poczuła silne szarpnięcie na bok. Zacisnęła mocno powieki, próbując wytrzymać ból, który pojawił się w klatce piersiowej i który przeszkadzał jej w oddychaniu. Gdy je uchyliła i wciągnęła powietrze, poczuła zapach benzyny zmieszanej z... krwią?
- Alice..? Alice, odezwij się... - szeptała gorączkowo, próbując przekręcić głowę, by odszukać chociaż wzrokiem swojej przyjaciółki, jednak ból, który z klatki piersiowej przeniósł się na głowę skutecznie to uniemożliwił.
A później... ból zaczął powoli ustępować, a obraz zamazywać. Zanim całkowicie oddała się dziwnie przyjemnemu odrętwieniu poczuła silne dłonie uwalniające ją z ścisku i męski, dziwnie znajomy głos:
- Idealnie. Więcej od życia niczego mi nie potrzeba.

and you're lucky, too. red eyes suit so few.