「第一」
Promienie
wschodzącego słońca muskały jego twarz. Ciepło wraz z kolejnym łykiem jego
ulubionej kawy zawładnęło każdą komórką jego ciała. Czuł się… szczęśliwy, choć
w jego głowie wciąż pojawiały się pytania bez odpowiedzi. Dlaczego tak szybko
wyszedł? Co się stało? Czy na pewno to on zabił Yifana? Przecież go kochał i
nie chciał zrobić mu krzywdy… On wtedy nad sobą nie panował. To nie byłeś ty, Yixing. To był Lay – w jego
głowie wciąż rozbrzmiewał głos swojej młodszej siostry, która przyszła do niego
w odwiedziny ze łzami w oczach. Wiedział, że cierpi. Przez Lay’a zniszczył nie tylko swoją miłość ale również miłość swoich
najbliższych. Chciał to naprawić, ale również się bał. Chciał to naprawić z
Kyungsoo. Nie wyszło.
- Hyung, już nie śpisz?
Spojrzał
na chłopaka stojącego w progu drzwi oddzielających dom od tarasu. Jego blond
włosy były porozrzucane w każdą stronę świata, za duża czarna bluza z logiem
Slayer’a podkreślała jego alabastrowy odcień skóry i odsłaniała dumnie
wystające obojczyki. Jego ciemne oczy zasłaniał wachlarz złożony z jego
czarnych rzęs, jego pełne różane usta zostały zakryte przez jego dłoń,
usiłującą powstrzymać ziewnięcie. Sam brunet nie mógł powstrzymać cichego
chichotu.
- Przed
chwilą wstałem.
Blondwłosy
pokiwał głową i podszedł bliżej mężczyzny, zajmując miejsce zaraz obok niego. Ułożył
głowę na jego ramieniu a Yixing dłonią odgarnął włosy z jego czoła, po chwili
składając na nim delikatny pocałunek. Ten zwykły
gest sprawił, że ich serca zabiły trochę szybciej niż powinny. Zapadła głucha
cisza przerywana tylko dźwiękiem silników, rozmów starszych pań i ćwierkaniem ptaków.
Jednak, żadne z nich nie narzekało i nie chciało jej przerywać. Uwielbiali
ciszę, choć wiedzieli, że nie potrwa ona długo.
- Hyung, nie powinieneś iść do pracy? –
blondyn uniósł głowę, by móc spojrzeć na starszego od siebie mężczyznę. Ten
poszerzył tylko uśmiech i dotknął dłonią jego gładkiego policzka powodując, że
chłopak zamknął oczy, rozkoszując się tym nagłym dotykiem.
- Jest
jeszcze czas, Sehun-ah. Można tak wiele rzeczy zrobić… - na ustach szatyna
pojawił się łobuzerski uśmiech, jednak po chwili spoważniał, by później złożyć
na ustach młodszego motyli pocałunek.
Sehun
jednak nie chciał tego przerywać. Obejmując szyję Yixinga swoimi rękoma, wplótł
palce swoich dłoni w jego włosy, zachłannie smakując jego słodkie usta i zapach
niedawno wypitej kawy. Dlaczego dotyk starszego zawsze działał na niego tak
niezwykle? Czuł się… doceniany. Chciany. Ważny.
Potrzebny. Jemu.
Wiedział
o tym. Dowiadywał się o tym wszędzie: gdy smakował potrawy przyrządzonej przez Yixinga,
gdy słuchał jego gry na pianinie czy gitarze, gdy przypadkiem podczas sprzątania znajdował jego zeszyt nut i tekstów
piosenek, gdy obserwowali razem nocny nieboskłon, gdy starszy obdarowywał go
swoim dziecinnym uśmiechem, gdy obejmował go w pasie i szeptał go ucha „dobrze
się spisałeś, Hunnie, jestem z ciebie dumny”, gdy przed zajęciami otrzymywał od
niego sms o jednej treści, która i tak sprawiała, że ciepło rozpływało się po
jego sercu: daj z siebie wszystko i nie
przejmuj się konsekwencjami, Sehun-ah! Kocham Cię ♥. Dowiadywał się o tym również w nocy, gdy
jego hyung składał na jego szyi utęsknione pocałunki, dłońmi błądząc po ciele
blondyna. Gdy szept szatyna okalał jego ucho, prosząc o brak zahamowania w
jękach, które młodszy starał się zagłuszać, by nie obudzić sąsiadów. Również
dowiadywał się tego, gdy budził się u boku mężczyzny, który zbudził się
wcześniej i obserwował jego sen czy też – jak dnia dzisiejszego – spotykał go
na tarasie na ławce, pijącego kawę i oglądającego wschód słońca. Ta monotonia
zwykłego człowieka mogłaby nudzić, jednak nie zakochanego w Yixingu Sehuna i
równie zakochanego w Sehunie Yixinga. Każda najmniejsza rzecz, którą robili
razem, sprawiała, że czuli się wolni, niezależni, lekcy. Nie patrzyli na to, co
będzie się dziać później, po prostu chwytali dzień. Carpe diem? Nie, Yixing nazywał to inaczej. Zabawą z życiem i śmiercią.
Yixing
odsunął się od niego i, mrużąc powieki, przyjrzał się jego rumieńcom. Objął
swoimi dłońmi twarz Sehuna, zmuszając go do otworzenia oczu. Uśmiechnął się
ciepło na pozwolenie od blondyna na wpatrywanie się w jego ciemne oczęta, które
teraz błyszczały w blasku wschodzącego słońca. Dla koleżanek Sehuna, siostry
Yixinga oraz innych dziewcząt, Sehun był przystojny,
dla niego samego – piękny. Nikt nie
wydawał mu się tak niesamowity jak Sehun. Przy nim mógł zapomnieć o tym, co
stało się wcześniej, co stało się z Yifanem i Kyungsoo. Sehun był przy nim zawsze. Kiedy się poznali? Pewnie
któregoś wieczora, gdy jego siostra ze swoim chłopakiem wyciągnęła go z swojego
pokoju do ludzi. Czasem naprawdę
dziwił się, że wybrali wtedy klub, w którym poznał również Yifana. Sehun był w
towarzystwie jej chłopaka oraz ich dwóch przyjaciół: Lu Hana i Kim Jongdae. Nie
wiedział, że Sehun się w nim zakochał. A może to była wina zaślepienia Yifanem?
Nie wiedział, jednak zdawał sobie sprawę z jednej rzeczy: musi go chronić. Musi
go chronić przed Lay’em. Nie ochronił
Kyungsoo, bo myślał, że to już skończone. Ale to wróciło. A Sehun i tak nic z
tego nie robił. Yixing był z nim nie z litości a dlatego, że było w Sehunie coś
tak kojącego, że czuł wewnętrzny spokój. Koił jego nerwy, myśli, pozwalał
zapominać o tym, co stało się wcześniej i cieszyć się życiem. Bawić się nim.
- Hyung…
- Cśś,
Sehunnie. Jesteś naprawdę uroczy, gdy się rumienisz. Pozwól mi się nacieszyć.
- Ale hyung, telefon…
- Co?
Odwrócił
głowę, wpatrując się w stronę, z której dochodziła melodia pianina. Westchnął
ciężko, opuszczając dłonie z policzków Sehuna po czym podniósł się i wyszedł z
tarasu do salonu, by przybliżyć się do stolika i – chwytając telefon w swoją
dłoń – przycisnąć zieloną słuchawkę i przyłożyć aparat do ucha.
- Zhang
Yixing, słucham.
- Ach, Xing-hyung! – w jego uszach
rozbrzmiał uradowany głos Jongdae. – Wreszcie
odebrałeś. Jezu, dzwoniłem już dziewięć czy dziesięć razy a ty nic! Żyjesz ty w
ogóle?! – na krzyk swojego przyjaciela zasłonił usta dłonią, by nie
wybuchnąć śmiechem.
-
Spokojnie, Chen, żyję – odpowiedział, starając się, aby jego przyjaciel nie
usłyszał w jego głosie nuty rozbawienia. – Czemu dzwonisz?
- Źle się dzieje, Xing-ge… - po tych
słowach usłyszał w 싣 trzask drzwi. – Okej, jestem bezpieczny na kilka minut, bo
wiesz, praca fotografa jest zła, nie? Mniejsza. Na czym ja skończyłem?
- Że źle się dzieje…
- Właśnie. Wczoraj Jongin był jakiś nie w
humorze, myślałem, że może ma kaca albo co, przecież wiesz, jak on kocha
imprezy, nie? No. Ale nie, on nawet nie chciał napić się ze mną piwa. Rozumiesz?
ZE MNĄ? Myślałem, że może mu jakaś laska dobrze nie zrobiła, ale gdy się go spytałem,
to wiesz, co on mi powiedział?
- Nie…
- Że jest zły, bo widział Xian z Lulu. Czaisz
to? On. Zazdrosny. Bo zobaczył Xian. Z Lulu. Ale to jeszcze nic. Podobno wczoraj
wieczorem umówił się z nią na kawę i, jak on to dzisiaj ujął, zabije go jeśli
ona się z nim pojawi.
- Niemożliwe… myślałem, że
sprawa między nimi jest już dawno skończona… - szepnął Yixing, a gdy zauważył
pytające spojrzenie Sehuna, machnął wymijająco ręką.
- Nie wiem jak ty, ale ja kurwa będę ich
śledził. Bo mnie tu romansem śmierdzi, serio.
- Zauważą cię.
- Mnie? Mnie? Stary, ile ty mnie znasz, że
tego nie wiesz? Ja jestem ninja, ja się wtopię w tłum. I zobaczysz, Jongin
jeszcze się z Xian zejdzie.
- A Lu Han?
- On? Nie wierzę, że ta cholera miałaby coś
przeciwko temu. Chociaż… ostatnio jak u nich byłem, to Xian zachowywała się tak,
jakby się go bała.
- Też to zauważyłem.
- Dobra, kończę, bo mnie wołają. A wiesz, ja
chudy ninja jestem, więc się wszędzie wcisnę. A, ej! Może chcesz wyjść ze mną
do klubu? Sehun też może iść, będzie fajnie. Może jeszcze wymuszę na Jonginie
wyjście, ale wątpię, skoro dziś spotyka się z twoją siostrą…
- A nie miałeś ich śledzić?
– zaśmiał się Zhang.
- …mogę zacząć od jutra, i tak Jongin mi
wygada! To jak?
- Hunnie, chciałbyś wyjść ze
mną i Chenem na piwo? – brunet odwrócił się przodem do wyższego, który obierał
starannie jabłko. W odpowiedzi otrzymał szeroki uśmiech i skinięcie głową. – W
porządku. O której?
- Wieczorem, może o dwudziestej, co?
- Okej. To do zobaczenia.
- Ciao, Xing-ge. Pozdrówka dla Sehuna.
- …o-okej… - powiedział
cicho Yixing zanim usłyszał dźwięk przerywanej rozmowy. Spojrzał na Sehuna,
który kładł tacę z śniadaniem, złożonym z kanapek i pokrojonych jabłek, na
stół. – Masz pozdrowienia od Jongdae.
- Ech,
ten facet… co tym razem wymyślił? – spytał młodszy, prostując się i patrząc
wyczekująco na swojego chłopaka. Ten westchnął cicho i odsunął krzesło,
pozwalając młodszemu usiąść, po czym sam usiadł obok niego i wziął jeden
kawałek jabłka z naczynia, zaraz wkładając go do ust.
- Że
Jongin zejdzie się z Xian.
Sehun
przerwał jedzenie, próbując wyłapać w swoim chłopaku choć najcieńszą nutę
rozbawienia. Yixing, przeczuwając to, pokręcił głową i westchnął ciężko.
-
Przecież to przeszłość, oni sami…
- Wiem,
dlatego nie mogę pojąc rozumowania Chena. Albo i mogę… on od zawsze był ich
fanem – starszy przełknął głośno ślinę i otworzył usta wkładając kolejny
kawałek jabłka.
Od kilku miesięcy jego jedynym
pożywieniem był tylko ten owoc. Chyba, że za przyrządzanie posiłków brał się
Sehun, wtedy wpychał w siebie jedzenie, aby tylko nie niepokoić młodszego. On,
gdy gotował, zawsze robił tylko dla Sehuna, wmawiając mu, że on już jadł. Tak naprawdę codziennie wychodził wcześniej z
domu do pracy i kupował na bazarze kilka jabłek, które starczały mu na cały
dzień. Wiedział, że wcześniej czy później młodszy się o tym dowie, ale… chciał, aby on dowiedział się o tym później niż
teraz.
-
Hyung?
-
Hm?
-
Pytałem się ciebie o coś.
-
Przepraszam, Hunnie, zamyśliłem się. Możesz powtórzyć?
-
Pytałem, czy ty wierzysz w to, że oni…
-
Nie wiem. To nie powinno być moją sprawą. Nawet jeśli to moja siostra. Już raz
zmasakrowałem jej życie, więcej nie chcę.
-
Opowiesz mi o tym?
-
Kiedy indziej, dobrze? Zaraz będę się musiał zbierać – Yixing obdarował swojego
chłopaka jego ulubionym uśmiechem; przeznaczonym tylko dla Sehuna. Dzięki niemu
mógł choć na chwilę uwinąć się od powrotu do tych czasów. Teraz czuł się bezpieczny, mógł ochronić młodszego
przed… właśnie, przed czym? – O której masz zajęcia?
-
Za godzinę. Wczoraj brałem prysznic, za to ty nie – zauważył Sehun,
pochłaniając kolejną kanapkę. Yixing zawsze podziwiał w Sehunie tę niesamowitą
przemianę materii. Sehun mógł jeść naprawdę dużo a nigdy nie przytył, tylko
rósł. Natomiast Yixing… czasem wyglądał przy Sehunie jak małe dziecko, choć
przecież to on był tym starszym,
dojrzalszym i mądrzejszym, prawda? – No okej… wyglądasz jakbyś miał za
chwilę się popłakać, więc pójdę z tobą.
Gdy
dokończyli śniadanie, Yixing postanowił pozmywać a Sehun spakować swój plecak
do szkoły. Naprawdę nienawidził tego robić. Odkąd postanowił zamieszkać z
Yixingiem, chciał mieć go cały czas przy sobie. Nie lubił, gdy Yixing nagle
wychodził wieczorem z domu i wracał nad ranem z szerokim uśmiechem na ustach.
Jednak, zapominał o tym, gdy jego hyung
krzyczał od progu, że znalazł wenę i – z zaciśniętymi oczami – łączył usta
młodszego ze swoimi. Po jakimś czasie blondyn znów mieszał w myślach swego
chłopaka z błotem, gdy ten zamykał się w pokoju i nie wpuszczał do niego
Sehuna, ponieważ potrzebował ciszy.
Ale rozumiał go. Wiedział, że jego ukochany nie mówił mu wszystkiego, ale nie
naciskał. Wiedział, że prędzej czy później się o tym dowie. Wystarczyło być
cierpliwym, a Zhang Yixing stawał się człowiekiem tak wspaniałym, że człowiek
nie zdaje sobie sprawy z tego jak bardzo go ten niepozorny z wyglądu chłopak
otumania.
-
Hunnie, chodź – podskoczył, słysząc przy swoim uchu spokojny głos niższego i
czując jego ciepły oddech na swoim policzku. Nie wiedząc za bardzo, co się
dzieje, pozwolił starszemu prowadzić się do łazienki i prawie wnieść do kabiny
prysznicowej. Tam ściągnął z siebie bluzkę i bokserki i rzucił niedbale na
podłogę. Poczuł rumieńce na swoich policzkach, gdy wreszcie zorientował się, że
Yixing od kilku minut stoi przed nim taki, jakiego pan Bóg stworzył.
-
Coś się stało? – usłyszał pytanie swojego hyunga
odkręcającego kurek od wody i ustawiającego odpowiednią dla nich temperaturę.
Pisnął cicho, gdy poczuł na swoim ciele chłodne kropelki, jednak po chwili
rozluźnił się, gdy chłodna woda zrobiła się ciepła. Spojrzał na Yixinga spod
przymrużonych oczu, gdy ten chwytał za butelkę jego ulubionego żelu
czekoladowego i, uprzednio nalewając płyn na dłoń, zaczął wcierać go w ciało
chłopaka. Poddał się temu całkowicie, sam pomagając chłopakowi, rozcierając we
włosy jego ulubiony szampon i robiąc mu irokeza, przez co całe mieszkanie
drżało na wskutek ich melodyjnych śmiechów. Gdy nadszedł czas na to, aby to
Sehun rozprowadzał po ciele żel o zapachu truskawek, Yixing w pewnym momencie
syknął.
-
Hyung, w porządku? – spytał, w
odpowiedzi otrzymując lekkie skinięcie głową
-
Szczypie… - powiedział cicho, a Sehun przeniósł wzrok na jego plecy i ramiona,
które poprzedniej nocy zostały naznaczone kolejnymi rankami przez jego
paznokcie. Przełknął głośno ślinę i spuścił głowę.
-
Przepraszam…
-
Za co mnie przepraszasz? – podniósł głowę, by dostrzec zdziwienie wymalowane na
twarzy swojego chłopaka. Przygryzł dolną wargę. – To nie twoja wina. Oboje tego
chcieliśmy.
Dalsza
część kąpieli przyszła im w niezwykłej ciszy co jakiś czas przerywanej przez
donośne śmiechy, gdy jeden bawił się pianą i robił drugiemu na złość. Gdy po kąpieli
Yixing owinął się ręcznikiem, Sehun chwycił drugi i zaczął wycierać starannie
jego głowę dzięki czemu Xing mógł jeszcze raz podziwiać urok, jaki skrywał w
sobie Oh Sehun. Uśmiechnął się, zdając sobie sprawę, że ten chłopak… jest
całkowicie jego. Mój, tylko mój. W
milczeniu przebrali się w czyste ubrania, nadające się na wyjście, zabrali
swoje rzeczy i wyszli z ich wspólnego mieszkania.
-
Masz klucze? Wrócę później, dyrektorka chciała, bym został po godzinach i
pomógł kilku dzieciakom w lekcjach – Sehun skinął jedynie głową, na co Yixing
znów się uśmiechnął. Nie potrzebowali słów: doskonale się rozumieli.
Jeszcze
przed rozdzieleniem się Yixing przybliżył się do Sehuna i, stając na palcach,
dotknął swoimi usta młodszego. Ten poprawił swój plecak i odszedł, zostawiając
Yixinga samego, który po chwili odwrócił się na pięcie i ruszył w swoją stronę .
Wyciągnął z kieszeni telefon i napisał swoją rytualną wiadomość do Sehuna, po
czym sprawdził datę w kalendarzu.
2 lipca 2012.
Na jego ustach
pojawił się inny uśmiech niż zazwyczaj, natomiast oczy niebezpiecznie
zabłysnęły. Każdy przechodzień, którego mijał, odwracał się za siebie, patrząc
ze strachem na tę postać.
Już niedługo, Yixing. Już niedługo,
kochanie…
zniszczyłam to, serio. zrobiłam z Chena idiotę, za co bardzo przepraszam! ;-; ostatnio nie czuję się na siłach, by pisać cokolwiek, a dopiero przed snem zaczynam mieć szalone pomysły, przez co muszę odkładać je na później. mogą w tym wystąpić jakieś błędy, gdyż moja beta (czyli mama) jest w Polsce a ja w Norwegii i to tak ten... źle się robi. jedynie, z czego jestem dzisiejszego dnia dumna to fakt, że przeżyłam Kongeparken bez zwracania. i myślę, że po drugim rozdziale jeszcze napiszę sobie jakiegoś one-shot'a. nie wiem, jakiego i z kim (może napiszę o Ivanie, albo wezmę Tao i wymyślę jakąś laskę), ale trochę odpocznę. i wczoraj wzięło mnie na pisanie Kray'a, jednak powiedziałam ładnie maybe next time. albo jak mama się skusi na dopingowanie mnie w tym... mniejsza.
ciao~♥
edit: tak, ten rozdział już był ukazany, jednak po kilku dniach stwierdziłam, że lepiej będzie, jeśli wróci do szkicu i poczeka, aż zabiorę za poprawki, ech. że też to trwało tak długo... D:
6 I 2014
Remember the urge: 第二
Bardzo podoba mi się styl Twojego pisania. Masz ogromny talent. Przeczytałam ten rozdział i dopiero po chwili zorientowałam się, że nie jest to one-shot i że wcześniej napisałaś też prolog. W każdym razie bardzo mnie to ucieszyło, bo fabuła jest niespotykana, ciekawa i wciągająca. I nie przepraszaj bo wcale tego nie zniszczyłaś, to jest naprawdę bardzo dobre. Z chęcią będę czytać kolejne rozdziały. Dodaję Cię do obserwowanych przeze mnie blogów i życzę Ci dużo, dużo weny. Przy okazji zapraszam Cię na mojego dopiero co założonego bloga o EXO ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ^^
Chciałam bardzo przeprosić, że dopiero teraz udało mi się przeczytać ten rozdział, wakacje robią swoje ;-;
OdpowiedzUsuńW każdym razie, nie przejmuj się, Chen JEST idiotą xD znaczy nie żebym go obrażała, bo w końcu wszyscy kochamy ChenChena <3
Co do rozdziału... NIE ZAWIODŁAM SIĘ. Uwielbiam Twój styl pisania i będę to powtarzać do końca życia <3 fabuła bardzo mnie ciekawi i nawet wysnuwam już sobie osobiste pzypuszczenia np. co do jabłek xD
Weny życzę i czekam na więcj~! Hwaiting <3