niedziela, 7 lipca 2013

Remember the urge

Remember the urge: 序幕

「第一」



                Promienie wschodzącego słońca muskały jego twarz. Ciepło wraz z kolejnym łykiem jego ulubionej kawy zawładnęło każdą komórką jego ciała. Czuł się… szczęśliwy, choć w jego głowie wciąż pojawiały się pytania bez odpowiedzi. Dlaczego tak szybko wyszedł? Co się stało? Czy na pewno to on zabił Yifana? Przecież go kochał i nie chciał zrobić mu krzywdy… On wtedy nad sobą nie panował. To nie byłeś ty, Yixing. To był Lay – w jego głowie wciąż rozbrzmiewał głos swojej młodszej siostry, która przyszła do niego w odwiedziny ze łzami w oczach. Wiedział, że cierpi. Przez Lay’a zniszczył nie tylko swoją miłość ale również miłość swoich najbliższych. Chciał to naprawić, ale również się bał. Chciał to naprawić z Kyungsoo. Nie wyszło.
                - Hyung, już nie śpisz?
                Spojrzał na chłopaka stojącego w progu drzwi oddzielających dom od tarasu. Jego blond włosy były porozrzucane w każdą stronę świata, za duża czarna bluza z logiem Slayer’a podkreślała jego alabastrowy odcień skóry i odsłaniała dumnie wystające obojczyki. Jego ciemne oczy zasłaniał wachlarz złożony z jego czarnych rzęs, jego pełne różane usta zostały zakryte przez jego dłoń, usiłującą powstrzymać ziewnięcie. Sam brunet nie mógł powstrzymać cichego chichotu.
                - Przed chwilą wstałem.
                Blondwłosy pokiwał głową i podszedł bliżej mężczyzny, zajmując miejsce zaraz obok niego. Ułożył głowę na jego ramieniu a Yixing dłonią odgarnął włosy z jego czoła, po chwili składając na nim delikatny pocałunek. Ten zwykły gest sprawił, że ich serca zabiły trochę szybciej niż powinny. Zapadła głucha cisza przerywana tylko dźwiękiem silników, rozmów starszych pań i ćwierkaniem ptaków. Jednak, żadne z nich nie narzekało i nie chciało jej przerywać. Uwielbiali ciszę, choć wiedzieli, że nie potrwa ona długo.
                - Hyung, nie powinieneś iść do pracy? – blondyn uniósł głowę, by móc spojrzeć na starszego od siebie mężczyznę. Ten poszerzył tylko uśmiech i dotknął dłonią jego gładkiego policzka powodując, że chłopak zamknął oczy, rozkoszując się tym nagłym dotykiem.
                - Jest jeszcze czas, Sehun-ah. Można tak wiele rzeczy zrobić… - na ustach szatyna pojawił się łobuzerski uśmiech, jednak po chwili spoważniał, by później złożyć na ustach młodszego motyli pocałunek.
                Sehun jednak nie chciał tego przerywać. Obejmując szyję Yixinga swoimi rękoma, wplótł palce swoich dłoni w jego włosy, zachłannie smakując jego słodkie usta i zapach niedawno wypitej kawy. Dlaczego dotyk starszego zawsze działał na niego tak niezwykle? Czuł się… doceniany. Chciany. Ważny.  Potrzebny.  Jemu.
                Wiedział o tym. Dowiadywał się o tym wszędzie: gdy smakował potrawy przyrządzonej przez Yixinga, gdy słuchał jego gry na pianinie czy gitarze, gdy przypadkiem podczas sprzątania znajdował jego zeszyt nut i tekstów piosenek, gdy obserwowali razem nocny nieboskłon, gdy starszy obdarowywał go swoim dziecinnym uśmiechem, gdy obejmował go w pasie i szeptał go ucha „dobrze się spisałeś, Hunnie, jestem z ciebie dumny”, gdy przed zajęciami otrzymywał od niego sms o jednej treści, która i tak sprawiała, że ciepło rozpływało się po jego sercu: daj z siebie wszystko i nie przejmuj się konsekwencjami, Sehun-ah! Kocham Cię . Dowiadywał się o tym również w nocy, gdy jego hyung składał na jego szyi utęsknione pocałunki, dłońmi błądząc po ciele blondyna. Gdy szept szatyna okalał jego ucho, prosząc o brak zahamowania w jękach, które młodszy starał się zagłuszać, by nie obudzić sąsiadów. Również dowiadywał się tego, gdy budził się u boku mężczyzny, który zbudził się wcześniej i obserwował jego sen czy też – jak dnia dzisiejszego – spotykał go na tarasie na ławce, pijącego kawę i oglądającego wschód słońca. Ta monotonia zwykłego człowieka mogłaby nudzić, jednak nie zakochanego w Yixingu Sehuna i równie zakochanego w Sehunie Yixinga. Każda najmniejsza rzecz, którą robili razem, sprawiała, że czuli się wolni, niezależni, lekcy. Nie patrzyli na to, co będzie się dziać później, po prostu chwytali dzień. Carpe diem? Nie, Yixing nazywał to inaczej. Zabawą z życiem i śmiercią.
                Yixing odsunął się od niego i, mrużąc powieki, przyjrzał się jego rumieńcom. Objął swoimi dłońmi twarz Sehuna, zmuszając go do otworzenia oczu. Uśmiechnął się ciepło na pozwolenie od blondyna na wpatrywanie się w jego ciemne oczęta, które teraz błyszczały w blasku wschodzącego słońca. Dla koleżanek Sehuna, siostry Yixinga oraz innych dziewcząt, Sehun był przystojny, dla niego samego – piękny. Nikt nie wydawał mu się tak niesamowity jak Sehun. Przy nim mógł zapomnieć o tym, co stało się wcześniej, co stało się z Yifanem i Kyungsoo. Sehun był przy nim zawsze. Kiedy się poznali? Pewnie któregoś wieczora, gdy jego siostra ze swoim chłopakiem wyciągnęła go z swojego pokoju do ludzi. Czasem naprawdę dziwił się, że wybrali wtedy klub, w którym poznał również Yifana. Sehun był w towarzystwie jej chłopaka oraz ich dwóch przyjaciół: Lu Hana i Kim Jongdae. Nie wiedział, że Sehun się w nim zakochał. A może to była wina zaślepienia Yifanem? Nie wiedział, jednak zdawał sobie sprawę z jednej rzeczy: musi go chronić. Musi go chronić przed Lay’em. Nie ochronił Kyungsoo, bo myślał, że to już skończone. Ale to wróciło. A Sehun i tak nic z tego nie robił. Yixing był z nim nie z litości a dlatego, że było w Sehunie coś tak kojącego, że czuł wewnętrzny spokój. Koił jego nerwy, myśli, pozwalał zapominać o tym, co stało się wcześniej i cieszyć się życiem. Bawić się nim.
                - Hyung
                - Cśś, Sehunnie. Jesteś naprawdę uroczy, gdy się rumienisz. Pozwól mi się nacieszyć.
                - Ale hyung, telefon…
                - Co?
                Odwrócił głowę, wpatrując się w stronę, z której dochodziła melodia pianina. Westchnął ciężko, opuszczając dłonie z policzków Sehuna po czym podniósł się i wyszedł z tarasu do salonu, by przybliżyć się do stolika i – chwytając telefon w swoją dłoń – przycisnąć zieloną słuchawkę i przyłożyć aparat do ucha.
                - Zhang Yixing, słucham.
                - Ach, Xing-hyung! – w jego uszach rozbrzmiał uradowany głos Jongdae. – Wreszcie odebrałeś. Jezu, dzwoniłem już dziewięć czy dziesięć razy a ty nic! Żyjesz ty w ogóle?! – na krzyk swojego przyjaciela zasłonił usta dłonią, by nie wybuchnąć śmiechem.
                - Spokojnie, Chen, żyję – odpowiedział, starając się, aby jego przyjaciel nie usłyszał w jego głosie nuty rozbawienia. – Czemu dzwonisz?
                - Źle się dzieje, Xing-ge… - po tych słowach usłyszał w trzask drzwi. – Okej, jestem bezpieczny na kilka minut, bo wiesz, praca fotografa jest zła, nie? Mniejsza. Na czym ja skończyłem?
                - Że źle się dzieje…
                - Właśnie. Wczoraj Jongin był jakiś nie w humorze, myślałem, że może ma kaca albo co, przecież wiesz, jak on kocha imprezy, nie? No. Ale nie, on nawet nie chciał napić się ze mną piwa. Rozumiesz? ZE MNĄ? Myślałem, że może mu jakaś laska  dobrze nie zrobiła, ale gdy się go spytałem, to wiesz, co on mi powiedział?
                - Nie…
                - Że jest zły, bo widział Xian z Lulu. Czaisz to? On. Zazdrosny. Bo zobaczył Xian. Z Lulu. Ale to jeszcze nic. Podobno wczoraj wieczorem umówił się z nią na kawę i, jak on to dzisiaj ujął, zabije go jeśli ona się z nim pojawi.
                - Niemożliwe… myślałem, że sprawa między nimi jest już dawno skończona… - szepnął Yixing, a gdy zauważył pytające spojrzenie Sehuna, machnął wymijająco ręką.
                - Nie wiem jak ty, ale ja kurwa będę ich śledził. Bo mnie tu romansem śmierdzi, serio.
                - Zauważą cię.
                - Mnie? Mnie? Stary, ile ty mnie znasz, że tego nie wiesz? Ja jestem ninja, ja się wtopię w tłum. I zobaczysz, Jongin jeszcze się z Xian zejdzie.
                - A Lu Han?
                - On? Nie wierzę, że ta cholera miałaby coś przeciwko temu. Chociaż… ostatnio jak u nich byłem, to Xian zachowywała się tak, jakby się go bała.
                - Też to zauważyłem.
                - Dobra, kończę, bo mnie wołają. A wiesz, ja chudy ninja jestem, więc się wszędzie wcisnę. A, ej! Może chcesz wyjść ze mną do klubu? Sehun też może iść, będzie fajnie. Może jeszcze wymuszę na Jonginie wyjście, ale wątpię, skoro dziś spotyka się z twoją siostrą…
                - A nie miałeś ich śledzić? – zaśmiał się Zhang.
                - …mogę zacząć od jutra, i tak Jongin mi wygada! To jak?
                - Hunnie, chciałbyś wyjść ze mną i Chenem na piwo? – brunet odwrócił się przodem do wyższego, który obierał starannie jabłko. W odpowiedzi otrzymał szeroki uśmiech i skinięcie głową. – W porządku. O której?
                - Wieczorem, może o dwudziestej, co?
                - Okej. To do zobaczenia.
                - Ciao, Xing-ge. Pozdrówka dla Sehuna.
                - …o-okej… - powiedział cicho Yixing zanim usłyszał dźwięk przerywanej rozmowy. Spojrzał na Sehuna, który kładł tacę z śniadaniem, złożonym z kanapek i pokrojonych jabłek, na stół. – Masz pozdrowienia od Jongdae.
                - Ech, ten facet… co tym razem wymyślił? – spytał młodszy, prostując się i patrząc wyczekująco na swojego chłopaka. Ten westchnął cicho i odsunął krzesło, pozwalając młodszemu usiąść, po czym sam usiadł obok niego i wziął jeden kawałek jabłka z naczynia, zaraz wkładając go do ust.
                - Że Jongin zejdzie się z Xian.
                Sehun przerwał jedzenie, próbując wyłapać w swoim chłopaku choć najcieńszą nutę rozbawienia. Yixing, przeczuwając to, pokręcił głową i westchnął ciężko.
                - Przecież to przeszłość, oni sami…
                - Wiem, dlatego nie mogę pojąc rozumowania Chena. Albo i mogę… on od zawsze był ich fanem – starszy przełknął głośno ślinę i otworzył usta wkładając kolejny kawałek jabłka.
Od kilku miesięcy jego jedynym pożywieniem był tylko ten owoc. Chyba, że za przyrządzanie posiłków brał się Sehun, wtedy wpychał w siebie jedzenie, aby tylko nie niepokoić młodszego. On, gdy gotował, zawsze robił tylko dla Sehuna, wmawiając mu, że on już jadł.  Tak naprawdę codziennie wychodził wcześniej z domu do pracy i kupował na bazarze kilka jabłek, które starczały mu na cały dzień. Wiedział, że wcześniej czy później młodszy się o tym dowie, ale… chciał, aby on dowiedział się o tym później niż teraz.
                - Hyung?
                - Hm?
                - Pytałem się ciebie o coś.
                - Przepraszam, Hunnie, zamyśliłem się. Możesz powtórzyć?
                - Pytałem, czy ty wierzysz w to, że oni…
                - Nie wiem. To nie powinno być moją sprawą. Nawet jeśli to moja siostra. Już raz zmasakrowałem jej życie, więcej nie chcę.
                - Opowiesz mi o tym?
                - Kiedy indziej, dobrze? Zaraz będę się musiał zbierać – Yixing obdarował swojego chłopaka jego ulubionym uśmiechem; przeznaczonym tylko dla Sehuna. Dzięki niemu mógł choć na chwilę uwinąć się od powrotu do tych czasów. Teraz czuł się bezpieczny, mógł ochronić młodszego przed… właśnie, przed czym? – O której masz zajęcia?
                - Za godzinę. Wczoraj brałem prysznic, za to ty nie – zauważył Sehun, pochłaniając kolejną kanapkę. Yixing zawsze podziwiał w Sehunie tę niesamowitą przemianę materii. Sehun mógł jeść naprawdę dużo a nigdy nie przytył, tylko rósł. Natomiast Yixing… czasem wyglądał przy Sehunie jak małe dziecko, choć przecież to on był tym starszym, dojrzalszym i mądrzejszym, prawda? – No okej… wyglądasz jakbyś miał za chwilę się popłakać, więc pójdę z tobą.
                Gdy dokończyli śniadanie, Yixing postanowił pozmywać a Sehun spakować swój plecak do szkoły. Naprawdę nienawidził tego robić. Odkąd postanowił zamieszkać z Yixingiem, chciał mieć go cały czas przy sobie. Nie lubił, gdy Yixing nagle wychodził wieczorem z domu i wracał nad ranem z szerokim uśmiechem na ustach. Jednak, zapominał o tym, gdy jego hyung krzyczał od progu, że znalazł wenę i – z zaciśniętymi oczami – łączył usta młodszego ze swoimi. Po jakimś czasie blondyn znów mieszał w myślach swego chłopaka z błotem, gdy ten zamykał się w pokoju i nie wpuszczał do niego Sehuna, ponieważ potrzebował ciszy. Ale rozumiał go. Wiedział, że jego ukochany nie mówił mu wszystkiego, ale nie naciskał. Wiedział, że prędzej czy później się o tym dowie. Wystarczyło być cierpliwym, a Zhang Yixing stawał się człowiekiem tak wspaniałym, że człowiek nie zdaje sobie sprawy z tego jak bardzo go ten niepozorny z wyglądu chłopak otumania.
                - Hunnie, chodź – podskoczył, słysząc przy swoim uchu spokojny głos niższego i czując jego ciepły oddech na swoim policzku. Nie wiedząc za bardzo, co się dzieje, pozwolił starszemu prowadzić się do łazienki i prawie wnieść do kabiny prysznicowej. Tam ściągnął z siebie bluzkę i bokserki i rzucił niedbale na podłogę. Poczuł rumieńce na swoich policzkach, gdy wreszcie zorientował się, że Yixing od kilku minut stoi przed nim taki, jakiego pan Bóg stworzył.
                - Coś się stało? – usłyszał pytanie swojego hyunga odkręcającego kurek od wody i ustawiającego odpowiednią dla nich temperaturę. Pisnął cicho, gdy poczuł na swoim ciele chłodne kropelki, jednak po chwili rozluźnił się, gdy chłodna woda zrobiła się ciepła. Spojrzał na Yixinga spod przymrużonych oczu, gdy ten chwytał za butelkę jego ulubionego żelu czekoladowego i, uprzednio nalewając płyn na dłoń, zaczął wcierać go w ciało chłopaka. Poddał się temu całkowicie, sam pomagając chłopakowi, rozcierając we włosy jego ulubiony szampon i robiąc mu irokeza, przez co całe mieszkanie drżało na wskutek ich melodyjnych śmiechów. Gdy nadszedł czas na to, aby to Sehun rozprowadzał po ciele żel o zapachu truskawek, Yixing w pewnym momencie syknął.
                - Hyung, w porządku? – spytał, w odpowiedzi otrzymując lekkie skinięcie głową
                - Szczypie… - powiedział cicho, a Sehun przeniósł wzrok na jego plecy i ramiona, które poprzedniej nocy zostały naznaczone kolejnymi rankami przez jego paznokcie. Przełknął głośno ślinę i spuścił głowę.
                - Przepraszam…
                - Za co mnie przepraszasz? – podniósł głowę, by dostrzec zdziwienie wymalowane na twarzy swojego chłopaka. Przygryzł dolną wargę. – To nie twoja wina. Oboje tego chcieliśmy.
                Dalsza część kąpieli przyszła im w niezwykłej ciszy co jakiś czas przerywanej przez donośne śmiechy, gdy jeden bawił się pianą i robił drugiemu na złość. Gdy po kąpieli Yixing owinął się ręcznikiem, Sehun chwycił drugi i zaczął wycierać starannie jego głowę dzięki czemu Xing mógł jeszcze raz podziwiać urok, jaki skrywał w sobie Oh Sehun. Uśmiechnął się, zdając sobie sprawę, że ten chłopak… jest całkowicie jego. Mój, tylko mój. W milczeniu przebrali się w czyste ubrania, nadające się na wyjście, zabrali swoje rzeczy i wyszli z ich wspólnego mieszkania.
                - Masz klucze? Wrócę później, dyrektorka chciała, bym został po godzinach i pomógł kilku dzieciakom w lekcjach – Sehun skinął jedynie głową, na co Yixing znów się uśmiechnął. Nie potrzebowali słów: doskonale się rozumieli.
                Jeszcze przed rozdzieleniem się Yixing przybliżył się do Sehuna i, stając na palcach, dotknął swoimi usta młodszego. Ten poprawił swój plecak i odszedł, zostawiając Yixinga samego, który po chwili odwrócił się na pięcie i ruszył w swoją stronę . Wyciągnął z kieszeni telefon i napisał swoją rytualną wiadomość do Sehuna, po czym sprawdził datę w kalendarzu.
                2 lipca 2012.
                Na jego ustach pojawił się inny uśmiech niż zazwyczaj, natomiast oczy niebezpiecznie zabłysnęły. Każdy przechodzień, którego mijał, odwracał się za siebie, patrząc ze strachem na tę postać.
                Już niedługo, Yixing. Już niedługo, kochanie…



zniszczyłam to, serio. zrobiłam z Chena idiotę, za co bardzo przepraszam! ;-; ostatnio nie czuję się na siłach, by pisać cokolwiek, a dopiero przed snem zaczynam mieć szalone pomysły, przez co muszę odkładać je na później. mogą w tym wystąpić jakieś błędy, gdyż moja beta (czyli mama) jest w Polsce a ja w Norwegii i to tak ten... źle się robi. jedynie, z czego jestem dzisiejszego dnia dumna to fakt, że przeżyłam Kongeparken bez zwracania. i myślę, że po drugim rozdziale jeszcze napiszę sobie jakiegoś one-shot'a. nie wiem, jakiego i z kim (może napiszę o Ivanie, albo wezmę Tao i wymyślę jakąś laskę), ale trochę odpocznę. i wczoraj wzięło mnie na pisanie Kray'a, jednak powiedziałam ładnie maybe next time. albo jak mama się skusi na dopingowanie mnie w tym... mniejsza.
ciao~♥

edit: tak, ten rozdział już był ukazany, jednak po kilku dniach stwierdziłam, że lepiej będzie, jeśli wróci do szkicu i poczeka, aż zabiorę za poprawki, ech. że też to trwało tak długo... D:
6 I 2014 



Remember the urge: 第二

2 komentarze:

  1. Bardzo podoba mi się styl Twojego pisania. Masz ogromny talent. Przeczytałam ten rozdział i dopiero po chwili zorientowałam się, że nie jest to one-shot i że wcześniej napisałaś też prolog. W każdym razie bardzo mnie to ucieszyło, bo fabuła jest niespotykana, ciekawa i wciągająca. I nie przepraszaj bo wcale tego nie zniszczyłaś, to jest naprawdę bardzo dobre. Z chęcią będę czytać kolejne rozdziały. Dodaję Cię do obserwowanych przeze mnie blogów i życzę Ci dużo, dużo weny. Przy okazji zapraszam Cię na mojego dopiero co założonego bloga o EXO ;)
    Pozdrawiam ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Chciałam bardzo przeprosić, że dopiero teraz udało mi się przeczytać ten rozdział, wakacje robią swoje ;-;
    W każdym razie, nie przejmuj się, Chen JEST idiotą xD znaczy nie żebym go obrażała, bo w końcu wszyscy kochamy ChenChena <3
    Co do rozdziału... NIE ZAWIODŁAM SIĘ. Uwielbiam Twój styl pisania i będę to powtarzać do końca życia <3 fabuła bardzo mnie ciekawi i nawet wysnuwam już sobie osobiste pzypuszczenia np. co do jabłek xD
    Weny życzę i czekam na więcj~! Hwaiting <3

    OdpowiedzUsuń